sobota, 16 kwietnia 2016

Recenzja książki: Federico Moccia "3 metry nad niebem"

Hej hej! 💖💖

Jak wam mija weekend? Mam nadzieję , że was ominęły dzisiaj deszcze , bo ja nie trafiłam raczej na dobrą pogodę , hahah.
W ogóle to co sądzicie o zmianie wyglądu bloga? Ja uważam, że nowy nagłówek jest bardzo udany , ale pozostawiam na razie  wam jego ocenę.
Dziś chcę wam opisać w skrócie książkę , którą ostatnio czytałam. Nosi ona tytuł "3 metry nad niebem" i jej autorem jest Federico Moccia .

Ci z was, co oglądali film o tym samym tytule na pewno się spodoba również papierowa wersja.   Książka należy do gatunku dramat ,  romans, opowiada  o historii miłości siedemnastoletniej Babi i Stefano, bardziej znanym otoczeniu  jako Step. Niestety, jak wiele innych związków ,  tak i ten  zmaga się z przeszkodami, które są spowodowane pochodzeniem zakochanych z dwóch różnych światów . Babi to spokojna dziewczyna z  dobrego domu, natomiast Step to typowy chuligan lubiący wyścigi motorowe,  bijatyki  i siłownię. Mimo wszystko połączyło ich silne uczucie. Następuje  w obojgu zmiana od jego wpływem.   Babi staje się dojrzalsza, bardziej otwarta,  a Step łagodniejsze.  
Mogę wam powiedzieć, że to jedna z najlepszych książek,   jakie miałam  okazję  czytać.  Oczywiście podstawową różnica między nią a filmem jest taka, że akcja w książce  jest bardziej szczegółowa,  także niektóre fakty, takie jak sytuacje opisane  w książce albo imiona niektórych bohaterów zdecydowanie różnią się od tych z filmu.    Osobiście nie umiem wybrać pomiędzy książkami a filmami,  dlatego waszym zadaniem będzie sprawdzenie  ocena oraz wybór,  co wolicie.  
Mnie bardzo urzekły obie formy.  Nie zapomnijcie też  dać o tym  znać w komentarzu :) 
Piszcie też, czy chcecie, żebym  pisała dla was takie recenzje,  czy w ogóle one wam się podobają.   

A tymczasem do zobaczenia niedługo kochani! 

sobota, 2 kwietnia 2016

W poszukiwaniu szczęścia

Zastanawialiście się może kiedyś, co daje wam w życiu szczęście?  Ja ostatnio spędziłam dużo czasu na zastanowienie się nad tym pytaniem. Doszłam do wniosku, że mnie najbardziej uszczęśliwia  poświęcanie się mojemu hobby, między innymi pisaniem dla was, a także  wiele innych pasji, rodzina, spędzanie czasu z moimi najlepszymi przyjaciółkami. Przebywanie z rówieśnikami również powinno dawać mi szczęście, jednak w praktyce wygląda to nieco inaczej. Na początku roku szkolnego , rozpoczynając naukę w liceum, szłam z nastawieniem, że spotkam fajne osoby na swojej drodze. Teraz, kiedy ten pierwszy rok powoli dobiega końca, zdałam sobie sprawę, że wcale nie jest tak, jak sądziłam. Poznając nowych ludzi nastawiam się pozytywnie, ale niepewność i strach zawsze zostaje. Moją największą obawą był brak akceptacji ze strony rówieśników. Przed poznaniem mojej klasy dosłownie żyłam tylko pierwszym spotkaniem. Nastawiłam się również na dużo przyjaźni. Jednak po upływie czasu zdałam sobie sprawę, że nie da się sprawić, by każdy mnie polubił.  Na początku sądziłam, że to akceptacja ze strony mojej klasy jest dla mnie najważniejsza , że nie dam sobie rady bez niej. Z perspektywy  8 miesięcy wiem, że lepiej  mieć niewielu przyjaciół, ale prawdziwych niż tysiąc fałszywych.  Z ludźmi jest bowiem tak, że nigdy nie wiadomo, kim się okażą, kiedy spędzi się z nimi trochę czasu. Niestety, część klasy okazała się być zupełnie nieszczera, bardzo często obgadują siebie nawzajem. Zauważyłam także niepokojące zjawisko podzielenia się klasy  w różne grupki, w których toczą się rozmowy .  Oczywiście osoby mniej przebojowe, będące tak zwanymi "szarymi myszkami"  zwykle są pomijane w wielu aspektach.  O wielu wydarzeniach dowiadują się jako ostatnie. Boli  mnie tak samo mocno fakt, że krążą  po klasie często nieprawdziwe plotki.  Tak moim zdaniem nie powinno być.  Owszem, nie wszystkich możemy lubić, ale niektórzy nawet nie pomyślą o tym, jak fałszywą informacją na czyjś temat można zranić drugiego człowieka.
















Zdecydowanie te 8 miesięcy nauczyło mnie, że powinnam olewać osoby, które nie są warte  mojej uwagi, a skupić bardziej na osobach mi najbliższych. One bowiem znają mnie i moją wrażliwą naturę, a także wspierają na każdym kroku.  Nie opuszczą mnie nawet ze względu na moje wady czy słabości, lecz podarują mi swoje wsparcie zawsze i wszędzie. Życie jest za krótkie, by marnować czas na tych, co najchętniej zostawiliby cię przy pierwszej lepszej okazji.   Dlatego warto mieć przy sobie tylko tych najlepszych przyjaciół, którym bezgranicznie ufacie. Moje szczęście właśnie na tym polega, że dobrałam swoje  osobiste grono, wprawdzie niewielkie, ale znajdują się w nim tylko ludzie, na których mogę liczyć 
Zrozumiałam także, że o miłość i akceptację drugiego człowieka nie muszę wcale  walczyć, jak uważałam przez długie lata. Doświadczenie związane z dojrzewaniem pozwoliło mi to zrozumieć. Dziś jestem osobą o wiele silniejszą, która z pewnością wie już nieco więcej,  niż wiedziało jako  dziecko. 
Życzę wam, abyście otaczali się samymi dobrymi ludźmi wnoszącym do waszego życia równie dobre rzeczy. Żebyście się na nich nigdy nie musieli zawodzić
I pamiętajcie, bez względu na to, co wam powiedzą inni, jesteście cudowni tacy, jacy jesteście. Ci, którzy są w stanie to zauważyć, na pewno do was pierwsi się odezwą,bez nie wiadomo jakiego zabiegania o czyjeś względy. To był właśnie błąd, z którego wyrosłam, natomiast wy go nie popełniajcie . O to jedno was tylko proszę. 
Tym optymistycznym akcentem będę kończyć dzisiejszego posta. Mam nadzieję, że wam się spodobał :) 
Nie zapomnijcie pisać w komentarzu, jakie rzeczy was uszczęśliwiają.  
A tymczasem już uciekam, życzę wszystkim udanego weekendu! 💜